Z KASETY NA KASETĘ

To mógł być 1978 lub 1979 rok. Mieszkałem wraz z rodzicami w hotelu asystenckim na skraju campusu UMK w Toruniu. To takie dwa charakterystyczne siedmiopiętrowe budynki obok słynnego toruńskiego klubu studenckiego Od Nowa, gdzie próby miała tam wtedy nowofalowa Republika. W jednym z dwóch pokoi “segmentu” małżeńskiego stał piękny, nowy magnetofon kasetowy MK235 produkowany u nas w zakładach kasprzaka w Warszawie na licencji firmy Grundig. Często słyszę u nas spolszczone "Grundik", "miałem Grundika". Tak jak "Maxwell" zamiast "Maxell". Poniżej niemiecki identyczny oryginał naszego popularnego gadżetu. Produkcja w Polsce zaczęła się po kilku latach.


Magnetofon Grundig C-235 automatic, reklama prasowa

Pamiętam, jak siedziałem na podłodze w tym dwupokojowym segmencie rodziców i budowałem coś z klocków LEGO lub ich mniejszej enerdowskiej wersji PB. Jedną z moich zabaw było wieszanie pudełka jednej z kaset magnetofonowych na metalowej rurce, będącej wspornikiem rozkładanego stolika. Klapka pudełka dyndała nade mną wydając zawiasami plastikowy pisk. Wprawiałem to w wahadłowy ruch, zapatrzony jak w magiczną zabawkę. To był prawdopodobnie Viton C-60. Odtąd kasety towarzyszyły mi nieprzerwanie przez dobre 25 lat, zanim je wszystkie komuś oddałem. 


Hotel Asystencki na Bielanach, fot. Michał Kokot

Format znanej nam kasety magnetofonowej powstał w 1963 roku w belgijskiej firmie Philips, głównie na potrzeby nagrywania rozmów. Jej twórca Lou Ottens chciał opracować niewielki nośnik muzyczny, który byłby mniejszy od taśm szpulowych. Miało to na celu ułatwienie dostępu do nagrań. Własne prace rozpoczął od stworzenia drewnianej makiety, która mieściła się w kieszeni. Wiedzieliśmy, że będzie to sukces, ale nie rewolucja - skomentował po latach. Ta makieta niestety zaginęła, bo inżynier wykorzystał ją jako podpórkę do lewarka samochodowego w czasie wymiany koła. 


Lou Ottens, fot. Instagram

Zanim powstała znana nam kaseta magnetofonowa (compact cassette - w dosłownym tłumaczeniu kasetka kompaktowa), przybierał ten wynalazek różne formy. Uogólniając, zawsze była to próba uproszczenia obsługi, czyli w tym przypadku rezygnacji ze szpul z nawiniętą taśmą na rzecz swoistego kartridża, który można było włożyć do urządzenia. Zwalniało to użytkownika z konieczności ręcznego nawijania taśmy na róże rolki prowadzace tego urzadzenia. Tak powstał amerykański 8-track cartridge, elcaset, dentycznie stało się z taśmą filmową 8mm i 16mm, czy wideo (kasety VHS, VHS-C, video8, Hi8, Mini DV), fotograficzną (popularne kasetki 135 z 36-klatkowym filmem kolorowym lub czarno-białym) czy nawet z tuszami do drukarek. Wszystko umieszczono po prostu w kartrdżach. Większe i mniejsze kartridże różniły się między sobą wielkością i oczywiście jedne systemy nie były kompatybilne z innymi. Pamiętamy dobrze przeróżne wtyczki ładowarek do telefonów komórkowych, zanim powstało złącze micro USB. Dramat.


różne systemy i rozmiary kaset magnetofonowych Sony, fot. Sony Vintage
 
Sony Elcaset, fot. autora
 

Muzyczne lata 80 na świecie to niewątpliwie era zdominowana przez kasety magnetofonowe. Wynalazku inż. Ottensa używaliśmy do tak wielu celów! W automatycznej sekretarce? Kaseta. Kupić najnowszą płytę? Na kasecie, najczęściej oczywiście pirackiej na targowisku. Skopiować dziewczynie jej ulubioną płytę? Z kasety na kasetę. Nagrać uniwersytecki wykład? Na kasetę. Koncert w Jarocinie? Na kasetę i dla znajomych z kasety na kasetę. Wgrać program do komputera? Z kasety. Nagrać głos dziecka? Na kasetę. Muzyka w samochodzie? Na kasecie, w odtwarzaczu. Nauczyć się obcego języka z kursu? Z kasety. Nagrać i wysłać demo zespołu? Na kasecie. Zabrać muzykę na spacer, do walkmana? Kaseta. Nagrać radiowy reportaż? Na kasecie. Na tych nośnikach w PRL rozprowadzano także tzw. drugi obieg, czyli nagrania z kabaretów lub koncertów.


Zestaw kaset z programami komputerowymi.


W  Polsce średniej klasy kasety magnetofonowe produkowały zakłady Stilon w Gorzowie Wlkp. oraz Chemitex Wiskord w Szczecinie. Nazywały się Ferrum Forte, Ferrum Maxi, Superton i do samego końca przaśną formą graficzną tkwiły wciąż w latach 60 i 70-tych. Sama taśma wykonywana była być może na licencjach zagranicznych, ale pył z niej często sypał sie do wnętrza magnetofonu, kleił sie do rolek dociskowych. Jakość tych produktów była naprawdę mierna, co wykazały skrupulatne testy w ówcześnie wydanej książce popularnonaukowej Kasety magnetofonowe i magnetowidowe.


Kaseta polska i japońska z połowy lat 80 XX wieku, fot. www.myvimu.com

Tymczasem nieopodal sklepów RTV, w każdym prawie mieście oczy melomanów atakowały rzędy pięknie i kolorowo zafoliowanych, precyzyjnie wykonanych i olśniewających po prostu kaset z wystaw sklepów Pewex i Baltona. Japońskie TDK SA-X, SONY UX Pro czy Maxell XLIIS kosztujące około 2,50 $ za sztukę śniły się nam, wtedy nastolatkom, po nocach. Lśniły jak skrzypce we dworze, na które patrzył Janko Muzykant. Trzeba pamiętać, że wówczas miesięczna polska wypłata po czarnorynkowym przeliczeniu wynosiła około 25 USD (1987), zatem gdyby porównać z obecnym 2024 rokiem, to byłby wydatek około 600 złotych za jedną kasetę. Drogo, jak za 60-100 minut nagrania. Dziś wynajęcie profesjonalnego studia nagrań kosztuje od 200 złotych za godzinę. Czasy były inne, ale czar japońskich i niemieckich kaset magnetofonowych pozostaje wciąż żywy. Często właściciele starych kaset dzielą się na Facebooku swoimi kolekcjami, a także rozterkami, czy na przykład czy odfoliować taką kasetę, czy zostawić jak była zapakowana oryginalnie. Kartony kolekcjonerskich nowych fabrycznie kaset trafiają do nas z Japonii. Powtórka z historii.


Reklama prasowa kaset BASF w stylu "memphis"

Kasety magnetofonowe stały się ikoną lat 70 i 80 w popkulturze, pojawiają się na odzieży i tak jak każdy skarb vintage będą drożeć. Generalnie im starsze kasety, tym większym są kąskiem dla kolekcjonerów. Na portalach aukcyjnych, w zależności od modelu, cena kasety magnetofonowej wynosi między 5 a 900 złotych (styczeń 2024).



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

(nie) legalne kasety magnetofonowe.

Dzisiaj jestem tylko wspomnieniem...

HOGWART DLA UBOGICH ?